głodny... Przestaje poznawać ludzi, jeśli ich nie widział przez ostatnią dobę. Jedyny, któremu

  • Jolanta

głodny... Przestaje poznawać ludzi, jeśli ich nie widział przez ostatnią dobę. Jedyny, któremu

18 August 2022 by Jolanta

udawało się jako tako wciągnąć go w sensowną rozmowę, to sąsiad, Lampe, ale to też postać specyficzna i nie żaden mistrz krasomówstwa – Polina Andriejewna widziała go i wie. Całe moje doświadczenie podpowiada, że dalej może być tylko gorzej. Jeśli chcecie, możecie odebrać chorego ode mnie, ale nawet w najmodniejszej szwajcarskiej klinice, choćby u samego Schwangera, wynik będzie taki sam. Niestety, współczesna psychiatria jest wobec takich przypadków bezsilna. W trójkę – doktor, biskup i pani Lisicyna – weszli do pawilonu numer siedem. Zajrzeli do sypialni. Dwa puste łóżka: jedno – Berdyczowskiego, ze zmiętą pościelą, drugie akuratnie posłane. Udali się do pracowni. Story w biały dzień zasłonięte, światło się nie pali. Cicho. Nad oparciem krzesła sterczała łysiejąca czaszka Matwieja Bencjonowicza, niegdyś zawsze przykryta wirtuozersko zaczesaną pożyczką, teraz bezbronna, naga. Na dźwięk kroków chory nie odwrócił się. – A gdzie Lampe? – zapytała szeptem Polina Andriejewna. gazety Korowin odpowiedział normalnym głosem: – Nie mam pojęcia. Ilekroć przyjdę – nigdy go nie ma. Chyba już kilka dni go nie widziałem. Nasz Sergiusz Nikołajewicz to osobowość samodzielna. Pewnie odkrył jeszcze jakąś emanację i zajmuje się „eksperymentami polowymi”. Takiego terminu używa. Władyka pozostał na progu. Patrzył na potylicę swego duchowego dziecka, raz po raz mrugając. – Panie Matwieju! – zawołała Polina Andriejewna. Sprawdź ofertę na nowe mieszkania koszalin polecane przez klientów. – Może głośniej – poradził Donat Sawwicz. – On teraz reaguje tylko na silne bodźce. Pani Lisicyna krzyknęła na cały głos: – Panie Matwieju! Proszę spojrzeć, kogo panu przywiozłam! Polina Andriejewna trochę liczyła na to, że widok ulubionego nauczyciela wstrząśnie chorym, pobudzi go do życia. Na okrzyk podprokurator obejrzał się, poszukał źródła dźwięku. Znalazł. Ale popatrzył tylko na kobietę. Jej towarzyszy nie zaszczycił spojrzeniem. – Tak? – zapytał powoli. – Czym mogę pani służyć? – Przedtem on o waszą przewielebność stale pytał! – Zrozpaczona Polina zaszeptała do Mitrofaniusza. – A teraz nawet nie spojrzy... Gdzież to pan Lampe? – zapytała ostrożnie, podchodząc do siedzącego. – Pod ziemią – odpowiedział pytany bezbarwnym, obojętnym głosem. – Widzi pani? – Korowin wzruszył ramionami. – Reakcja tylko na intonację i gramatykę pytania, z majaczeniowym odzewem. Nowy etap w rozwoju choroby umysłowej. Archijerej postąpił naprzód, zdecydowanie odsuwając doktora na bok. – Proszę pozwolić. Fizyczne uszkodzenia mózgu to niewątpliwie domena medycyny, ale choroba duszy, w którą, jak dawniej mawiano, bies wstąpił, to już, doktorze, mój resort. – I podnosząc władczo głos, nakazał: – Wie pan co, niech pan nas zostawi z panem Berdyczowskim sam na sam. I proszę nie wchodzić, póki nie zawołam. Nikt inny też nie. Rozumie pan? Donat Sawwicz uśmiechnął się. – Ach, władyko, nie z ojca diecezji to sprawa, proszę mi wierzyć. Tego biesa modlitwą ani wodą święconą się nie przegoni. A poza tym nie pozwolę u siebie w klinice średniowiecza waloryzacja emerytur 2022 urządzać. – Nie pozwoli pan? – Archijerej zmrużył oczy, przyglądając się doktorowi. – A pętać się chorym pośród zdrowych pan pozwala? Co pan tu, w Araracie, za galimatias zaprowadził? Nie można się rozeznać, kto z publiczności jest poczytalny. I tak człowiek żyje sobie na tym świecie i nie zawsze rozumie, kto tu zwariował, a kto nie, lecz u was na wyspie to w ogóle jedno zgorszenie i zamęt. Tu i zdrowy sam w siebie zaczyna wątpić. Niech pan lepiej robi to, co panu powiedziałem. A jak nie, to odmówię pańskiej instytucji prawa pobytu na terytorium kościelnym. Korowin więcej spierać się nie ośmielił. Rozłożył ręce – a róbcie, co chcecie – odwrócił się i wyszedł.

Posted in: Bez kategorii Tagged: anastazja pazura matka, badoo logowanie przez facebook, ostrowska aktorka,

Najczęściej czytane:

116

W jego wyobraźni ona zawsze była zmysłowa i uwodzicielska. Z zachowania bardziej przypominała ich córkę. Stworzył sobie własną historię, w której Lucretia go pragnęła, niecierpliwie chciała się z nim kochać, była wilgotna, ciepła i gotowa, wiła się pod nim i rzucała. Poruszył odruchowo biodrami. Jego skóra była lepka od potu. - Rex? - Głos, słodki kobiecy głos, dobry i miły. Głos Lucretii... - Rex? Znowu go woła. Otworzył oczy i dotarło do niego, gdzie jest. Leży sam. Na łóżku Angie. Jest lekko pijany i wyobraża sobie żonę. Kobietę, która nie żyje od wielu lat. Wstał z łóżka i uderzył kolanem w nocny stolik. Rozległ się brzęk. Szklanka spadła na podłogę. Markowa whisky z Kentucky rozbryznęła się na ścianę, łóżko i stolik. Próbował wstać z klęczek. Zastanawiał się, jak się z tego wytłumaczy. Wtedy ją zobaczył. - O Boże - wyszeptał, podnosząc głowę. Do jego domu, do jego prywatnego życia jakimś cudem wtargnęła Sunny. Stała w drzwiach. Była okrąglejsza niż kiedyś, na jej twarzy pojawiły się zmarszczki, włosy jej posiwiały, ale nadal miała niezniszczalną zdolność zaglądania w najgłębsze zakamarki jego duszy. - Co ty tu robisz? - Cały czas klęczał. - Przyszłam się z tobą zobaczyć. - Po co? Stała dumnie w drzwiach. - Powiedziałam Cassidy o Buddym. Kim jest i że jest z nią spokrewniony. - O Boże, Sunny, dlaczego? - niemal jęknął, przerażony. Przejechał rękami po podłodze. Szkło wbiło mu się w rękę. - Zwariowałaś? Patrzyła mu odważnie w oczy. - Ty najlepiej ze wszystkich wiesz, że jestem zdrowa. - Ale obiecałaś... - Cassidy i tak domyślała się prawdy, z tego co ty jej powiedziałeś. Na pewno powie Chase’owi. - Odetchnęła powoli. - Ona szuka, Rex, chce uporządkować swoje życie, swoje małżeństwo, chce znaleźć rozwiązanie zagadki pożarów. To był najwyższy czas. - A Dena? - Jego kłamstwa zaczynały kolejno wychodzić na jaw. Krew kapała na podłogę, mieszając się z whisky i kłębami kurzu, który zebrał się pod łóżkiem. - Dena o nas wie. - Ale nie wie, że Willie to Buddy. - Wszystko będzie dobrze, Rex. - Sunny rzuciła laskę na podłogę, weszła wyprostowana do pokoju i pozbierała rzeczy z nocnego stolika do pudełka. Ujęła jego dłoń w swoje, oczyściła ranę i powyciągała kawałki szkła z jego ręki. - Chyba zbyt długo żyliśmy w kłamstwie. - Powoli podniosła jego rękę do swoich ust i złożyła pocałunek na jego dłoni, smakując krew. Pocałunek dawnej namiętności, nowego zaufania i pewności. - Nie bój się, Rex - powiedziała kojącym głosem. Spojrzała na zmiętą pościel i ból przesłonił jej oczy. - Wszystko będzie dobrze. Tylko musisz mi pomóc... - Mówię tylko, że to nie wypada. - Felicity zapięła na ręce złotą bransoletkę i przejrzała się w lusterku. Pod oczami pojawiły się pierwsze zmarszczki i musiała co tydzień farbować włosy. Jeżeli kurze łapki staną się bardziej widoczne, będzie musiała zrobić sobie operację plastyczną. Ciężko pracowała, żeby utrzymać zgrabną figurę, doskonałą twarz, chociaż wiedziała, że to bezcelowa walka. Jej mąż, pachnący brandy, opierający się zuchwale o futrynę i tak jej nie zauważał. - Nie obchodzi mnie, co wypada - warknął Derrick. - Zawsze nie cierpiałem Chase’a McKenziego, więc dlaczego teraz miałbym udawać? - Zanurzył rękę w kieszeni i wyjął paczkę marlboro. Zapalił papierosa. Dym unosił się leniwie przed jego oczami. - Jest twoim szwagrem. - Moim przyrodnim szwagrem, czy jakimś tam przyszywanym. Ta rodzina jest tak pochrzaniona, że nie mogę się połapać. - Uważaj na słowa. Linnie stoi na korytarzu. - Kiedyś ci się podobały moje brudne gadki. - W łóżku. Kiedy szeptałeś, a nie wrzeszczałeś jak pijany marynarz. - Znałaś mnie, kiedy za mnie wychodziłaś. Źle powiedziane. - Wziął szklankę z alkoholem do tej samej ręki, w której trzymał papierosa. - Kiedy mnie zmusiłaś, żebym się z tobą ożenił. - Ja nie... - Oczywiście, że tak. Nie musiałaś zajść w ciążę. Pamiętasz? Wcześniej też ci się zdarzyło i się tym zajęliśmy. A potem pobiegłaś do tatusia. - Chciałam dziecka. - Wyprostowała się z dumą. - Chciałaś zostać żoną Derricka Buchanana. - I udało się, prawda? Oboje kochamy dziewczynki. 117 Nie odpowiedział. Felicity poczuła głuchy ból, jak zawsze, kiedy chodziło o córki. Kochała je rozpaczliwie i szaleńczo. Były piękne, mądre, wesołe i na tyle domyślne, żeby wiedzieć, że ojciec ich nie kocha, Stłumiła ból. Angela była opryskliwa dla Derricka. Nie miała dla niego szacunku, była nieposłuszna i jawnie się buntowała. Zupełnie jak jej ciotka, kiedy miała szesnaście lat. Ale Belinda, słodka Linnie, nadal ubóstwiała Derricka i wierzyła, że on ją kocha. Na podstawie kłamstw Felicity, stworzyła sobie obraz kochającej się rodziny i nie mogła zrozumieć zgryźliwości Angeli. Linnie miała dobre, wrażliwe serce. Które Derrick na pewno kiedyś złamie. - Powinieneś... okazywać dziewczynkom więcej zainteresowania. - Zainteresowania? - No wiesz, zabierać je do kina, bawić się z nimi. Spędzać z nimi trochę czasu, rozmawiać, interesować się nimi. Zadrżały mu nozdrza. - Nie. Nie mam zamiaru. Wiem, jakiego rodzaju zainteresowaniem mój ojciec darzył moją siostrę. Robiło mi się niedobrze. - Wypuścił kłąb dymu w stronę wanny. - To, że twój ojciec był... - Jest, Felicity, on jest pieprznięty. Zboczeniec. Nigdy nie pogodził się ze śmiercią Angie i wiesz, dlaczego. - Nie chcę tego słuchać. - Cholera! - Zaciągnął się papierosem i potrząsnął głową w chmurze dymu. - Muszę się napić. - Już masz dosyć. - Nie jesteś moją matką... - Zbladł, gdy wypowiedział te słowa. Rzadko wspominał matkę, a Felicity w ogóle nie pozwalał wymawiać imienia Lucretii. Felicity sięgnęła po wełniany złotokremowy sweter, który leżał na brzegu łóżka. - Jesteś pijany i nie możesz prowadzić, a za dziesięć minut mamy być u Alonzów. - Gówno mnie to obchodzi. Wystarczy, że mieszkamy razem i pracujemy razem. Chyba nie musimy jeszcze razem łazić na jakieś nudne spotkania. Nie mogę zrozumieć, po co mnie ciągasz na te beznadziejne imprezy. - Bo tak trzeba. - Była zmęczona brakiem ambicji męża. Ona i Derrick pochodzili z dobrych rodzin, ale ona miała wrodzony instynkt współzawodnictwa. Jeśli czegoś pragnęła, myślała tylko o tym i zmierzała prosto do celu. Była jedynym dzieckiem sędziego Caldwella i miała wszystko, czego chciała. Z wyjątkiem Derricka. Musiała się nieźle napracować, żeby go zdobyć. Raz zaszła w ciążę, ale się uparł, żeby ją przerwała. Zgodziła się, żeby go nie denerwować. Myślała, że bardziej ją pokocha. Poddała się zabiegowi, a potem tego żałowała, bo zaczął nią pomiatać. Jednak nie zerwała z nim. Jeszcze raz zaszła w ciążę, i o to jej właśnie chodziło. Szkoda, że Angie nie mogła zobaczyć, że udało jej się złapać Derricka. Teraz dalej robiła wszystko, co trzeba. Pracowała nawet kilka dni w tygodniu w biurze, żeby mieć oko na męża i Chase’a. Boże, ależ on był sprytny. Dbała też o to, żeby Derrick obracał się we właściwych kręgach społecznych i w odpowiednim towarzystwie w Prosperity i Portland. Znajomości ojca mogły jej pomóc. - Bobby Alonzo to dupek. - Derrick wrzucił papierosa do pustej szklanki. Pet zasyczał i zgasł. - Ale jest bankierem. Jego ojciec jest właścicielem kilku niezależnych banków w okolicy. - Był też najlepszym przyjacielem Jeda Bakera. - Derrick postawił szklankę na biurku. - Jed nie żyje. - Tak, ale powiedz to Bobby’emu. Cały czas mówi o nim jakby był bogiem, dlatego, że zginął pieprząc Angie. Boże, muszę się napić. Felicity straciła cierpliwość. - Skąd wiesz, co oni robili. Rozmawialiśmy o tym z tysiąc razy. Co w ciebie wstąpiło? - Wszystko. Cholera, Chase jutro wychodzi do domu i pewnie będzie chciał znowu zarządzać firmą. - To go powstrzymaj. - Nie mogę, bo kiedy się za coś zabiera, jest jak lawina. - To go wykup. - Spróbowała innego argumentu. Była zmęczona nieporadnością Derricka. - Nie sprzeda udziałów. Przynajmniej nie mnie. - Podrapał się w brodę i krzywiąc się, sięgnął po marynarkę. - Wiesz, że nie znaleźli jego matki? Wyszła ze szpitala tego dnia, kiedy umarł facet z intensywnej terapii i od tamtej pory nikt jej nie widział. Dziwne, co? - Nic nowego. Sunny McKenzie zawsze była dziwna. Chodź, bo się późnimy. Derrick prychnął z niechęcią, ale wyszedł za nią z sypialni, którą rzadko dzielili. Felicity wiedziała, że jej zwycięstwo jest pozorne. Derrick wyjął z kieszeni kluczyki do samochodu. Pił coraz więcej. Podejrzewała, że znowu ją zdradza. Gdyby tylko mogła cofnąć czas... Ale nie mogła. I musiała myśleć o dziewczynkach. I, do cholery, kochała Derricka Buchanana. Kochała być jego żoną. Ale byłoby nieźle, gdyby kiedyś jej się odwzajemnił. 17 ... [Read more...]

256

- Gdybym tak zrobiła trzy lata temu, to nigdy nie dotarłabym do ludzi, którzy go porwali! A udało mi się, w zeszłym miesiącu. Wreszcie mam jakieś konkretne ślady I nawet jeżeli dowiedziałam się ... [Read more...]

Kalkulator lokat - Oblicza odsetki od lokaty - Kalkulatory na INFOR.pl

wyeliminowałem możliwość ich udziału, bo w interesującym nas

okresie znajdowali się w zupełnie innym, bezpiecznym miejscu. Czyli pewnie w więzieniu. - A inni? Jest wśród nich jakiś jednooki? ... [Read more...]

Polecamy rowniez:

Męska depresja przyczyny, objawy, leczenie
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 www.rooster.opole.pl

WordPress Theme by ThemeTaste